Temat powraca praktycznie po każdych większych opadach. Jezioro Modre, częściej znane wędkarzom jako Perła Zachodu, tonie w śmieciach. Kożuch butelek, styropianu, gałęzi, opon, zużytego sprzętu AGD pokrywa lustro wody aż do fartucha chroniącego wloty do turbin elektrowni.

Zdjęcia nadesłali oburzeni wędkarze, problem zgłaszał również komendant powiatowej Społecznej Straży Rybackiej. Tony śmieci pojawiają się praktycznie po każdym wezbraniu i pod każdą bobrzańską zaporą. Trudno zrozumieć, że tak atrakcyjne turystycznie miejsca jak Jezioro Modre i Jezioro Pilchowickie są do tego stopnia zeszpecone. Najczęściej winą za śmietniska pod zaporami obarczana jest firma Tauron. Problem jednak okazuje się być znacznie bardziej złożony.

To co mają okazję obserwować turyści i wędkarze na Jeziorze Modrym, to złogi pływających śmieci zatrzymanych przez fartuch ochronny urządzeń elektrowni. Jak wyjaśnia pracownik spółki Tauron Ekoenergia, fartuch taki jest zakładany głównie przeciwko liściom, które potrafią skutecznie zatykać kraty wlotowe kanałów turbinowych. Śmieci bytowe, niesione przez wody Bobru są zatrzymywane jakby “przy okazji”. Zdaniem obsługi elektrowni to co widzimy na powierzchni, to niewielka część tego co przynosi rzeka z kierunku Jeleniej Góry. Większość przedostaje się pod fartuchem i trafia na kraty skąd jest usuwana lub przepływa dalej upustami.

Producentem zanieczyszczeń jest ludność zamieszkująca dolinę Bobru i Kamiennej – głównie mieszkańcy Jeleniej Góry, ale również Janowic, Wojanowa, Piechowic. Wygodniej, a przede wszystkim taniej jest pozostawić odpady na brzegu rzeki i poczekać, aż same odpłyną niż płacić za ich wywóz. Dla mieszkańca brzegów Bobru problem śmieci kończy się w momencie wrzucenia ich do rzeki lub umieszczeniu w bezpośredniej bliskości wody, tak by każda większa woda “posprzątała” domowe śmietnisko. Bardzo często, gdy przemieszczamy się korytem rzeki podczas wędkowania napotykamy takie składy. Przeważnie na ogrodzonych terenach, gdzie nie ma dostępu służb porządkowych, w gęstwinie krzaków, niewidoczne z drogi. W takich miejscach, gdzie nawet w razie kontroli można wytłumaczyć się czasowym składowaniem śmieci przygotowanych do wywózki. Żadne służby nie mają większych szans na kontrolowanie procederu.

Z formalnego punktu widzenia każdy worek ze śmieciami, każda stara lodówka wrzucona do rzeki przestaje interesować zarówno sprawcę zanieczyszczenia jak i lokalne władze. Wszystko co znajdzie się w korycie rzeki obciąża konto Regionalnej Dyrekcji Gospodarki Wodnej. Teoretycznie więc to RZGW powinien odpowiadać za to co przemieszcza się rzeką. Powinien albo ustalić sprawcę zanieczyszczeń, albo organizować akcje sprzątania i usuwania śmieci z koryta rzeki. Jest zarządcą i właścicielem wody, ma na to środki, ale …

Przychodzi moment, że po wezbraniu woda opada, a płynące śmieci lądują na brzegu lub pod jedną z elektrowni, zyskując nowego właściciela i “sponsora” kosztów ich usunięcia. Są to gminy (Jeżów Sudecki, Wleń, Lwówek, Stara Kamienica), oraz zarządcy terenu – Lasy Państwowe, Tauron Ekoenergia. W najgorszej sytuacji jest ten ostatni. To na Tauron spada całe odium śmieciowego problemu. Pod zaporami i na terenach zalewów zwykle piętrzą się góry przyniesionych odpadów. Nie pomaga (a zdaniem wielu przynosi szkodę spółce) akcja wizerunkowa sprzątania Zalewu Pilchowickiego powiązana z działaniami edukacyjnymi. Tauron Ekoenergia jest obarczany winą za zbyt małe zaangażowanie, mimo że faktycznie wydaje największe środki na usuwanie i wywóz śmieci.

Zbigniew Sasin, Dyrektor Departamentu Wytwarzania, TAURON Ekoenergia spółka z o.o. podkreśla zaangażowanie Tauronu. Już w tym roku wywieziono dziesiątki kontenerów śmieci zbieranych z krat elektrowni, jesteśmy jedynym podmiotem, który regularnie wydaje spore środki na usuwanie zanieczyszczeń z Bobru. Wszystkie koszty związane z przechwytywaniem i usuwaniem śmieci są kosztami eksploatacyjnymi elektrowni i są w całości pokrywane przez Tauron. Nie otrzymujemy, wbrew powszechnemu przekonaniu, żadnego dofinansowania, ani ze strony RZGW, ani ze strony gmin zainteresowanych czystością rzeki. Widok, który drażni turystów i wędkarzy, to głównie odpady organiczne – liście podnoszące się z dna w wyniku procesów biologicznych podczas ogrzania wody w których grzęzną odpady bytowe. Ze śmieciami organicznymi Tauron nie będzie walczył. Z rzeki nie usuwa się zanieczyszczeń naturalnych, bo to, że do wody trafiają liście i gałęzie, a potem osiadają na dnie i tam się rozkładają, jest procesem naturalnym. Na to co w nich znajdzie się jakoby przy okazji, nie ma skutecznej metody. Śmieci można usuwać, ale i tak najważniejsza pozostaje edukacja lokalnej społeczności. Dlatego właśnie akcje sprzątania organizowane przez Tauron nakierowane są na współpracę z młodzieżą szkolną.

Zgłębiając temat trudno nie dojść do banalnego wniosku, że jedynym sposobem rozwiązania problemu jest stworzenie rozwiązania systemowego. Gminy z których terenu śmieci są “eksportowane” powinny w odpowiednich proporcjach ponosić rzeczywiste koszty oczyszczania wody. Ponoszone koszty mogłyby z kolei stanowić zachętę do pilnowania realizacji umów śmieciowych przez mieszkańców i prowadzenia działań edukacyjnych w miejscach, gdzie zanieczyszczenia powstają. Stworzenie skutecznego programu rozwiązania problemu śmieciowego leży w gestii właściciela wód – Regionalnej Dyrekcji Gospodarki Wodnej z udziałem zainteresowanych gmin. Na dzień dzisiejszy nie ma jednak żadnych konkretnych informacji dających nadzieję na rozwiązanie problemu. Poziom wód obniżył się, śmieci częściowo zatonęły, a lustro wody przestało straszyć odrażającym świadectwem bezradności włodarzy.

jarekk

zdjęcia nadesłał: Michał