W sobotę (19-02-2022) odbył się Okręgowy Zjazd Delegatów Kół PZW. Co najważniejszego wydarzyło się podczas zjazdu i jaki będzie to miało, moim zdaniem, wpływ na naszą wędkarską rzeczywistość przez najbliższe 4 lata.

Podziękowano Prezesowi. Kol. Antoni Lewkowicz zrezygnował z dalszego kandydowania na szefa okręgu. Prezesem był dłużej niż istnieje nasze koło, również w okresie najbardziej nasilonych ataków działaczy z Wańkowicza, gdy co rusz składano wnioski o rozwiązanie “Grodzkiego”. W okresie afer, personalnych rozgrywek starał stać ponad stronami konfliktów. Bronił wówczas swoich działaczy, ale nie występował jawnie przeciwko nam. Raczej starał się godzić, a na pewno starał się uniknąć otwartego konfliktu z naszym kołem. Gdy z ZO odeszli w cień ludzie generujący konflikty, Prezes był gotów na bliższą współpracę. Poparliśmy go podczas poprzednich wyborów. Ostatnia kadencja bez spektakularnych sukcesów i efektownych porażek. Prezesura wpisująca się w zachowawczy charakter ostatniego Zarządu Okręgu.

Przedstawiono sprawozdanie z dokonań ustępującego Zarządu. Było trochę o zarybieniach, nakładach na ochronę wód i dużo o problemach. Zabrakło – sprawozdania z pracy z młodzieżą, sprawozdania z pracy OKS. Nie usłyszałem o udanych inwestycjach – rybaczówkach, pomostach, ogrodzeniu i drodze na Wojanów, ani o remoncie drogi na Pilchowice, nic o nowych łodziach i wyposażeniu Społecznej Straży Rybackiej – to co obiecuje się nam od lat. Przegapiłem chyba sprawozdanie szefa SSR, albo lista sukcesów była niezbyt długa, by ją zauważyć. Dowiedziałem się za to, że mamy o dwa koła wędkarskie mniej, że brakuje osób gotowych działać, że sport praktycznie poległ, a spółka rybacka – duma naszych władz, jest ekonomicznym trupem i czeka na odważnego gotowego zainwestować w wątpliwy biznes. Stało się dokładnie to, o czym pisałem w 2017 roku komentując wybory do ZO …marazm, równia pochyła.

Wybory nowego prezesa odbyły się sprawnie i zgodnie z przewidywaniami. Komisja wyborcza zgłosiła kandydaturę Artura Skrzęty. O tej kandydaturze, podobnie jak o rezygnacji Kol. Lewkowicza mówiło się od jakiegoś czasu. Pewnym zaskoczeniem mogło, a może miało być, zgłoszenie przez kolegów z Leśnej drugiej kandydatury – Zbyszka Bielawskiego. Ten kandydat jest jednak na tyle obyty ze związkowymi realiami, że po szybkiej kalkulacji ilości “szabel” i nikłych szans na wybór stwierdził, że na prezesurę …brak mu czasu. Z punktu widzenia interesów naszego koła stało się dobrze. Tradycyjny dla działaczy koła Miasto, negatywny stosunek do osób z zarządu Grodzkiego jest znany, współpraca z Kol. Bielawskim byłaby mocno utrudniona. Głosowano więc jednego kandydata, otrzymał poparcie ponad 50% głosów, co jest warunkiem ważności wyboru. Nasi delegaci głosowali za kandydaturą Artura Skrzęty.

Artur Skrzęta – Prezes ZO, w przemówieniu wykazał się sporą werwą w porównaniu z poprzednikiem. Przywitał się i już na wstępie zaznaczył, że będzie rzetelnie rozliczał członków zarządu z pracy. To oczywiście dobra, zauważona przez wielu delegatów obietnica, tego brakowało. Ponadto, stawia na sport pragnąc jego rozwoju. Tutaj ma łatwe zadanie, bo jako taki sport u nas nie istnieje – mamy tylko 2 zawodników, nie licząc startów w zawodach komercyjnych, wychodzących poza nasze podwórko. Trudno więc, by na koniec kadencji było gorzej. Niepokoi za to pomysł lansowany przez nowego prezesa – zawodów rodzinnych grillowo-kiełbasianych. Fajnie, takie imprezy też są potrzebne, ale ze sportem nie ma to nic wspólnego i trochę zalatuje wyśmianą swego czasu koncepcją sportu “szuwarkowo-bagiennego”. Mam nadzieję, że Kol. Skrzęta nie należy do tej opcji działaczy, że znajdzie miejsce i na imprezy rodzinne i na sport we właściwym rozumieniu.

Wybory do Zarządu Okręgu przebiegały zgodnie z zasadami “sterowanej demokracji PZW” – kto ma być wybrany, ten będzie. Lista kandydatów do ZO została zaproponowana przez Komisję Wyborczą. Z sali można było zgodnie z ordynacją zgłosić jeszcze trzech kandydatów. Podniosło się 6 rąk zgłaszających chętnych do kandydowania, więc Przewodniczący Zjazdu wybrał wg sobie tylko znanych kryteriów 3 osoby. Wśród “niezauważonych” kandydatów znalazł się nasz kolega Tomek Kozar, który przez chwilę myślał, że Statut PZW daje taką szansę każdemu. Niestety, statut statutem, a rzeczywistość PZW jest inna. Aby dostać się do władz, najpierw należy mieć tam kolegów. Jeśli nie, to pozostaje liczyć na jakiś rzadki przypadek lub słabszy dzień prowadzącego zebranie. Takiej ordynacji – cementującej stare układy, nie ma chyba w żadnym stowarzyszeniu.

“Spokojnie, mamy czas”, tak w skrócie zabrzmiało wystąpienie członka ZO dotyczące szykowanego przez Wody Polskie “nowego ładu” w wędkarstwie. Dowiedzieliśmy się, że te obiecane 250 zł za wędkowanie w całym kraju, te 5 mln na zarybienia, brak dokumentów, swoboda nad wodą i ryb dostatek, to zwykła ściema socjotechniczna (to akurat wiadomo, żadne odkrycie) i, że w zasadzie to wystarczy ludziom wytłumaczyć, żeby zostali w PZW nie marnując wielu lat pracy działaczy. Poza tym możemy spać spokojnie, bo przez 3 lata zanim władze nam wody odbiorą i puszczą mięsiarzom, to możemy jeszcze korzystać. A tak w ogóle, to może nie zabiorą, bo się staramy i w papierach mamy porządek. Otóż nie. Wody Polskie mają wielki apetyt na pieniądze wędkarzy. Wmówią naiwnym lub wkurzonym na “pezwuowski” porządek każdą bzdurę i użyją każdych środków formalnych, by zabrać nasze wody. Nie chcę źle wróżyć, ale przy takim zaangażowaniu, to po 2025 będziemy wędkować na Wojanowie i kilku gliniankach. PZW nie obroni ani wód, ani wędkarzy, tak jak w wielu kwestiach nie broniło do tej pory.

Zwrócił na to uwagę Tomek Kozar w swoim wystąpieniu – działacze oderwani od realiów, działają często przeciw członkom PZW, a potem zdziwieni, że ci z zachwytem reagują na populizm Wód Polskich. Najprostszy przykład, to ograniczenie mocy silników spalinowych wprowadzone tylko dla nas i przez naszych działaczy. I to w sytuacji, gdy przepisy ogólne nie wprowadzają takich ograniczeń dla osób spoza PZW. Jesteśmy dużą organizacją społeczną, moglibyśmy w wielu kwestiach zabierać głos – zamykanie dostępu do wód, opłaty za wjazd, kwestie remontów dróg, spuszczanie zbiorników zaporowych i wiele innych – przykłady można mnożyć. Tymczasem działacze zamiast lobbować na rzecz swoich członków – regulować przepisy, by łatwiej się nam funkcjonowało, wolą klepnąć kolejne zakazy, bo tak zawsze bezpieczniej. Problem mocy silników obiecano załatwić, wprowadzono do uchwały ze Zjazdu. Zobaczymy na ile obietnice zostaną spełnione.

Podsumowując. Koło Grodzkie nadal jest postrzegane jako “siła nieczysta” w okręgu. Wprowadziliśmy co prawda jednego delegata do ZO, ale jak na duże, znaczące koło w okręgu, to wynik słaby. Do nowego Zarządu Okręgu wszedł Kol. Mariusz Szalej. Nie będzie miał co prawda solidnego wsparcia w działaczach, ale znając jego zasadnicze podejście, wrażliwość ekologiczną, uczciwość i znajomość przepisów, będzie mógł patrzeć im na ręce i korygować ewentualne “działaczowskie zapędy”. Wiem jak działał w poprzedniej kadencji i dobrze, że w ostatniej chwili podjął decyzję o kandydowaniu.

Nowy Zarząd Okręgu budzi pewne nadzieje. Niższa średnia wieku, może zwiastować większą aktywność, podobnie jak postać nowego Prezesa ZO. Niewątpliwie będzie to jednak najtrudniejsza kadencja w historii naszego okręgu. Wody Polskie będą próbować zdemontować PZW dzieląc nasze środowisko i przeciągając wędkarzy na swoje warunki. Mniejszy budżet, a do tego zbliżające się przetargi na użytkowanie wód oraz zapowiadane spuszczenie Jeziora Pilchowickiego, to ogromne wyzwania z którymi będą musieli się zmierzyć działacze. Wyjdą z tego w miarę obronną ręką, czy polegną zależy głównie od tego kiedy się wezmą do pracy i na ile będą zdeterminowani. Osobiście nie wierzę w jakiś spektakularny sukces, zbyt długo mam okazję ich obserwować. Życzę jednak powodzenia, bo wszystko wskazuje, że za cztery lata czeka nas zupełnie inna wędkarska rzeczywistość.

JarekK

Ponieważ wiem z doświadczenia, że działaczom nie zawsze podobają treści moich spostrzeżeń wyjaśniam, aby nie było wątpliwości – nie jest to ani oficjalna relacja ze zjazdu, ani oficjalne “stanowisko koła”.