Długo zapamięta dzisiejszy wyjazd na Jezioro Pilchowickie kolega A. z naszego koła. Podczas wędkowania z łodzi zauważył, że osoby łowiące z brzegu holują, a następnie wrzucają w krzaki nieduże sandacze. Przekonany, że są  to ryby niewymiarowe zwrócił im uwagę. To rozjuszyło kłusowników, zaczęły się wyzwiska. Byli tak pewni siebie, że nawet pokazywali jakie mają ukryte ryby. Oprócz małych, niewymiarowych sandaczy, ukryli sztuki pow. 60 cm. Kpili i wyzywali, a do tego mieli wsparcie innych “wędkarzy” z łodzi, która znajdowała się w pobliżu.

Na wyzwiskach się jednak nie skończyło. Gdy Kolega A. zakończył wędkowanie okazało się, że w jego aucie spuszczone zostało powietrze ze wszystkich kół, a do tego skradziono wentyle.

Doszło do fizycznego ataku na własność wędkarza, który odważył się przeciwstawić złodziejom naszych ryb. To sytuacja, która nie powinna mieć nigdy miejsca. Świadczy jakie zmiany zachodzą nad naszymi wodami. Kłusownicy stają się coraz bardziej aktywni i pewni siebie. Tym bardziej, że są wspierani przez innych “wędkarzy”.

A. nie należy do osób strachliwych i już zapowiada odwet. Wie jakim autem odjechali sprawcy i nie zamierza sprawy zostawić. Jest wściekły, a skoro na żadne wsparcie ze strony służb nie może liczyć zapowiada, że weźmie sprawy w swoje ręce…

 

Nie popieramy takiego “siłowego” rozwiązania konfliktu. Jednak, podobnie jak A. jesteśmy w takich sytuacjach po prostu bezradni.

jk

 PS: Kiedy zaraz po zdarzeniu A. zadzwonił i w emocjach relacjonował całe zdarzenie zrozumiałem, że auto uszkodzili wędkarze z łódki. Dzisiaj sprostował, że sprawcami są kłusownicy.