Żyjemy w niedużym mieście i można powiedzieć, że w zasadzie wszyscy się znamy. Tak, jak się spodziewałem, relacja z wydarzeń sprzed tygodnia dość szybko dotarła do drugiej strony konfliktu. Przypomnę. Tydzień temu wędkujący z łodzi A. zauważył, że osoby wędkujące metodą gruntową chowają małego sandacza. Zwrócił uwagę, doszło do awantury, wyzwisk. Gdy wrócił po wędkowaniu do auta, zastał spuszczone powietrze i skradzione wentyle ze wszystkich kół. Powiązał zdarzenie z wcześniejszą kłótnią. Opublikowanie przebiegu zdarzeń i udostępnienie relacji w mediach społecznościowych wywołało falę oburzenia wśród wędkarzy. Nie brakowało postaw agresywnych i gróźb pod adresem sprawców uszkodzenia mienia.

Wczoraj (13-11-2020) miałem okazję rozmawiać z wędkarzem, który został oskarżony o kłusowanie i uszkodzenie auta. Czuje się zastraszony i poniżony podejrzeniami. Twierdzi, że to przypadek, że tego samego dnia, gdy doszło do awantury, ktoś uszkodził auto A. Złożył pisemne, obszerne wyjaśnienie. W tekście pomijam (wykropkowuję na niebiesko) inwektywy, które niczego nie wnoszą do przebiegu zdarzeń. Zachowuję oryginalną pisownię:

“Chciałbym odnieść się do zdarzenia z dnia 07.11.2020 na jeziorze Pilichowickim.

Otóż P.A. bo tak się tytułuje opisując całe zajście dalece mija się z prawdą.

W tym dniu P.A. przypłynął na łowisko na którym wraz kolegami wędkowaliśmy. Stanoł w odległości która dawała dużo do życzenia, rzucając dużym kopytem w naszym kierunku, zresztą tak samo postępował w niedzielę, wiem o tym bo w tym dniu wędkował mój kolega.

Ostrzegłem kolegę telefonicznie aby nie zwracał na niego uwagi (………..). Jeśli trzeba kolega jest w stanie wszystko udowodnić i poświadczyć. Wracając do całego incydentu P.A. z odległości dość znacznej zaobserwował holowanego sandacza, w sposób wulgarny zwrócił uwagę o braku wymiaru wyzywając nas od kłusoli, dalej używając słów ogólnie przyjętych za nieprzyzwoite.

Po zwróceniu mu uwagi, poinformowałem go że sandacz nieznacznie, ale jednoznacznie przekroczył wymiar ochronny nadmieniając że jeśli było by inaczej napewno bym go wypuścił. Powtarzałem mu to kilkakrotnie.

P.A. nie ustępował i nie pisze że chciał na kłusownikom i i h…jom przypłynąć do nas w celu zmierzenia go, na co kategorycznie nie wyraziłem zgody. Uważam że są do tego powołane organy, które między innymi z moich podatków, są do tego upoważnione.

Chciałbym p.A. doradzić jeśli chce być strażnikiem naszych wód, a za takiego się uważa, niech zgłosi swoją chęć bycia w społecznej straży rybackiej, dostanie blaszkę i legitymację i będzie mógł się wykazać. (Broń Boże żeby ktoś go przyjął bo dopiero by mu uderzyła władza do głowy – jest to moja luźna propozycja).

Co do sandaczy chowanych po krzakach, znów P.A. opisuje nieprawdę, jak wiadomo dobrym wędkarzom sandacz potrafi w krótkim czasie powielić brania i tak się stało tego dnia.

Po wyholowaniu kolejnego sandacza odkładając poprzednie obok siebie nie w krzakach jak sugeruje P.A., wpisaliśmy do rejestru wpuszczając je do siatki. Może kolega wędkarz P.A nie umie godnie znosić że inni wędkują z powodzeniem a on nie, często spotykam się z taką dolegliwością wędkarzy ale jest to już problem P.A.

Chciałbym nadmienić że jestem wędkarzem z długoletnim stażem i bardzo sobie cenię wybrane hobby, nigdy nie miałem żadnych kar ze strony służb odpowiedzialnych za przestrezganie regulaminu PZW.

Jeśli P.A. by trochę pomyślał (……….) w jakim celu mielibyśmy ukrywać sandacze dużo przekraczające wymiar.

Oczywiście chciałbym nadmienić że dobrze znam regulamin i znam limity dzienne.

P.A. spływając w szaruwce z łowiska nie dał za wygraną, ponownie używając słów wulgarnych typu kłusole, (……..), i tem podobne wydzierał się na całe jezioro, chciałbym nadmienić iż słyszeli to wędkarze łowiący w tym dniu wraz ze mną.

O incydencie związanym z samochodem P.A. dowiedziałem się z wpisu na stronie koła grodzkiego.

Nie ma zamiaru ani chęć udawadniać P.A. że nie mam nic wspólnego z uszkodzeniami jego samochodu, chcę tylko nadmienić że jeszcze dość długo po zapadnięciu zmierzchu pozostaliśmy na łowisku. W niedzielę P.A. wędkując bardzo mocno i stanowczo odgrażał się w naszym kierunku, zresztą wpis P.A. na stronie dobitnie pokazuje jakim człowiekiem jest P.A.

Osobiście potrafię zrozumieć zdenerwowanie P.A. zajściem z samochodem i jestem daleki od rozwiązywania konfliktów na wodzie takimi metodami.

Wiem jak się można zdenerwować uszkodzeniem samochodu, sam niejednokrotnie miałem podobne zdarzenia tylko dlatego że pozwoliłem sobie na zajęcia miejsca wędkowania, które przypisywali sobie inni.

Co do pana A. to nie ma zbyt dobrej opini wśród kolegów wędkarzy wiem bo oddzwoniłem dość liczną ilość kolegów. (…….) chciałby wszystkich sprawdzać i pouczać.

Nawet spotkałem sie z opinią, choć jeszcze raz zaznaczam że nie popieram takich metod, trafił wreście na swego. (……..) 

Szkalowanie mnie i moich kolegów wśród wędkarzy bardzo nas poruszyło. Kolega z łódki bardzo oburzony umieszczeniem zdjęcia z jego łódką i naszymi wizerunkami jakie się ukazały na stronie jest mocno poruszony. W opini kolegów wędkarzy łowiących z brzegu na tzw. trupka p.A. wszystkich uważa za kłusoli. Groźby które p.A. rozpowszechnia na wodzie pływają, a są na to świadkowie, zaskutkowało złożeniem przeze mnie doniesienia na policję o naruszeniu moich i moich kolegów wizerunku, gróźb pod naszym adresesm, są karane z urzędu.

Jeśli w ciągu tygodnia nie ukaże się sprostowanie (bo co do przeprosin to chyba p.A. nie zna takich magicznych słów jak przepraszam, pomyliłem się) postępowanie karne zostanie przezemnie zgłoszone, na dzień dzisiejszy została sporządzona notatka służbowa bez dalszych konsekwencji.

Kłamliwy wpis p.A. był tak wulgarny że zaskutkował dość mocnymi wypowiedziami kolegów wędkarzy, którzy nie znali całej prawdy, a tylko to co na własny użytek wymyślił p.A.

Z poważaniem kolega wędkarz p.B.”

To na tyle. Tekst pełny emocji, trochę okrojony ze względu na słowa, które nie powinny byc publikowane. Czy wyjaśnienia przekonują, że A. zaatakował etycznych wędkarzy bez żadnych podstaw ? Trudno powiedzieć. To słowa przeciwko słowom. Kto ma rację – każdy ma tutaj pole do własnych przemyśleń. A może prawda leży po środku ? Dlatego właśnie zgodziłem się, aby “druga strona” konfliktu mogła przedstawić swoją wersję wydarzeń.  Rozmawiałem też z wędkarzem osobiście, próbując znaleźć sposób na złagodzenie konfliktu. Niestety, emocje są ogromne i o porozumieniu na dzisiaj nie może być mowy. Starszy pan żąda przeprosin. 

Jeszcze uwaga. Mnie osobiście dotyka stwierdzenie, że relacja sprzed tygodnia jest “wulgarna”. Sam ją redagowałem i nie potrafię tam znaleźć wulgaryzmów. W tym wypadku pan B. mija się z prawdą. Można się o tym przekonać po prostu czytając tekst TUTAJ.

 JarekK