Tę wyprawę przygotowywali koledzy z Wielkopolski: Włodek i Zbyszek. Ja i Paweł jechaliśmy „na leniucha”. Pierwsze kroki poczynione zostały już w kwietniu i wybór padł na jezioro Storsjon w południowo-wschodniej Szwecji. Preferowana sposób połowu – spinning. Zatem po sześciu latach rozwodu z tą metodą, w Szwecji miała nastąpić moja spinningowa reaktywacja.

Wyjazd zaplanowany został na piątek. Scenariusz obejmował dojazd do Pawła, pod Poznań, przepakowanie do końskiej przyczepy Włodka wszystkich gratów wędkarskich, kulinarnych i bytowych i odjazd na prom do Karlskrony, odpływający z Gdyni o 21.00. W sobotę rano rozładunek na szwedzkiej ziemi, 260 km pustymi w porównaniu z Polską drogami i lądowanie w domku na przesmyku pomiędzy jeziorami: Storsjon i Rammen.

Martin, nasz gospodarz, udostępniając nam domek poinformował o zasadach wędkowania na obydwu dostępnych nam jeziorach, przekazał mapy z granicami wędkowania (Storsjon nie było w całości Jego własnością) oraz przekazał niezbędne akcesoria do dwóch dużych i bezpiecznych łodzi z silnikami 15 KM, pozostających do naszej dyspozycji. Dodatkowo umówiliśmy się na wędkowanie na łowisku specjalnym, jeziorze Malmingen, położonym około 4 km od naszej kwatery w lesie, z dala od szlaków komunikacyjnych i ludzkich osiedli. Oczywiście nie zabrakło pytań o rybostan, dobre miejsca i inne zasady i ograniczenia związane z wędkowaniem. Jeszcze tego samego dnia, późnym popołudniem wypłynęliśmy z Pawłem na pobliskie zatoki w celu „przebadania” wody na obecność szczupaków i okoni. Trzy godziny spędzone na wodzie nie wzbudziły w nas ekstazy, bo na wędkach zameldowało się zaledwie kilkanaście okoni. Sobotę zakończyliśmy gorącą kolacją i ustaleniem, że niedzielne wędkowanie rozpoczniemy na Rammen.

Niedzielne wędkowanie rozpoczęliśmy w ciepłej i słonecznej aurze aby po trzech godzinach mocno zmoknąć. Ulewa w sposób skuteczny przepędziła nas z jeziora do domku po kilku godzinach. Jednak wyniki były znośne. Sporo szczupaków powyżej 60 cm i okoni nie mniejszych iż 25 cm. Jednak rekordów tego dnia nie było. Mój największy szczupak liczył 70 cm.

Po południu, po przebraniu w suche ciuchy wypłynęliśmy z Pawłem na Storsjon i przed wieczorem jezioro otworzyło się przed nami okoniami. Okazów nie było natomiast intensywność i obfitość brań poprawiły nam znacząco nastroje. Już o zmroku spłynęliśmy na ciepłą kolację, przygotowaną przez Włodka.

Poniedziałek to pierwsza wizyta na łowisku specjalnym. To był naprawdę świetny dzień. Zbyszek i Paweł, Koledzy na drugiej łodzi złowili szczupaki: 105 cm, 99 cm, 95 cm i 94 cm. Największy wypracowany został przez Zbyszka.

Ja i Włodek złowiliśmy razem kilkadziesiąt szczupaków i okoni. Pod koniec dnia, spływając już do bazy stanęliśmy w jednej z zatok. Rzut w kierunku głębokiej wody zestawem okoniowym przyniósł mi pięknego szczupaka, wyholowanego na delikatne, jednoczęściowe wędzisko St. Croix Legend Ellite o c.w do ¼ oz. (7 g). To było dla mnie ukoronowanie drugiego dnia. Co prawda mój szczupak był nieporównywalny z zębatymi Pawła i Włodka, jednak hol tym zestawem dostarczył sporo emocji.

Wtorek spędziliśmy w całości na Storsjon. Pływając ze Zbyszkiem, na echosondzie widzieliśmy olbrzymie stada ryb. Napływając na sandaczowy blat można było zaobserwować bardzo duże sztuki na głębokości od 18 do 25 m. Złowiliśmy sporo szczupaków i okoni, odpuszczając sandaczom. Były zbyt głęboko i mogłyby nie przeżyć wyciagnięcia na powierzchnię i powrotnego wpuszczenia do jeziora. Obiecaliśmy na początku Martinowi, że nie będziemy nastawiać się na ryby bytujące na głębokościach większych niż 10 – 12 m.

Środa i czwartek to powtórne łowienie na jeziorze specjalnym. Pływając w środę z Pawłem, szukaliśmy przede wszystkim okoni. Jako przyłów udało się dołowić jeszcze kilkanaście szczupaków w przedziale od 60 do 75 cm. Wieczorem trafiliśmy na bardzo dobre żerowanie pięknych okoni. W ciągu około 15 minut nie mieliśmy pustego przebiegu przynęty a ryby wyholowane były nie mniejsze niż 25 cm. Sporo było takich powyżej 30, kilka około 35. Największego, mierzącego 37 cm złowił Paweł.
Ostatni dzień łowiliśmy na jeziorach, przy których mieszkaliśmy. Przedpołudnie na Rammen przyniosło mi piękne okonie. Na początek 35 cm, potem w zatoce przy naszym domku dwa po 32 cm oraz po południu, po profesjonalnym napłynięciu przez Zbyszka, mój rekord życiowy – 40 cm. Zbyszek oprócz kilku szczupaków i kilkunastu okoni, złowił również pięknego garbusa o długości 37 cm.
Przez siedem dni złowiliśmy dużo szczupaków i okoni, nastawieni właśnie na te dwa gatunki. Padła metrówka, udało się pobić kilka rekordów życiowych. Pobyt w tak doborowym towarzystwie był naprawdę udany. Na koniec, zdając domek dowiedzieliśmy się od Martina, że wszystkie jeziora, na których łowiliśmy są zbiornikami w których nie prowadzi się zarybień i odłowów kontrolnych lub komercyjnych. Są to zbiorniki wyłącznie wędkarskie. Stada ryb wykształtowane są naturalnie, co potwierdzają nasze spostrzeżenia i złowione ryby. Były szczupaki małe (około 50 cm), większe i zdecydowanie duże. To samo miało miejsce w okoniami. Na Storsjon i Rammen gospodarz pozwalał zabrać jednego szczupaka lub sandacza albo dwa okonie na dobę, na grupę. Ryby miały ustanowione wymiary dolne i górne. Ponieważ mieliśmy dużo jedzenia, nie zabieraliśmy ryb. Na Malmingen obowiązywała zasada „Złów i wypuść” i widać było, że ograniczony dostęp do jeziora sprzyja występowaniu dużych ryb. Łowiąc taką ilość dużych ryb nasuwała się refleksja nad gospodarowaniem wędkarskim na naszych wodach. Niezaspokojona chciwość na rybie mięso naszych wędkarzy nie wróży dostatku rybostanu. Przychodziło na myśl stwierdzenie, że nasz Polski Związek Wędkarski jest raczej Polskim Związkiem dostarczania ryb do konsumpcji niż Związkiem mającym za zadanie prowadzenie racjonalnej gospodarki wędkarskiej. Niestety takich łowisk w Polsce raczej nie spotkamy w wodach objętych strukturami PZW, a i w zasobach prywatnych pewnie trudno jest dopilnować jakości zasobów rybostanu przed wiecznie nienasyconymi amatorami rybiego mięsa. Na zakończenie tak udanej wyprawy nasunęły się takie smutne ale prawdziwe wnioski i brak nadziei na lepszą przyszłość. Trzeba będzie do Szwecji wrócić w przyszłym roku, o czym moi Kompani już praktycznie zdecydowali. Zatem kolejne wielkie łowy już w przyszłym roku. W tym roku, na naszych rodzimych wodach na takowe nie ma szans.

Relację przygotował: Mariusz MARSZAL Szalej