Podobnie jak w latach poprzednich pod koniec lipca Jezioro Pilchowickie pokryło się zieloną mazią. Po raz kolejny mamy do czynienia z bardzo niebezpiecznym zjawiskiem zakwitu wody – efektem zachwiania równowagi biologicznej i nagłego rozwoju glonów, tzw eutrofizacji.

Mechanizm powstawania zjawiska zakwitu wiąże się ze wzrostem żyzności wody w skutek nasycenia substancjami organicznymi i mineralnymi. Mówiąc prościej glony (głównie sinice i zielenice) dostają tak dużą ilość pokarmu, że przy sprzyjającej temperaturze wody zaczynają gwałtownie się rozwijać, mnożyć, aż do momentu gdy stają się widoczne gołym okiem, a następnie zaczynają zbijać się ze sobą, aż do utworzenia zielono-sinego kożucha na powierzchni wody.
Przyczyną są zanieczyszczenia. Przyjmuje się, że najważniejszym czynnikiem powodującym zakwit są nawozy sztuczne (azotowe i fosforowe), biogeny zawarte w proszkach do prania oraz odpady organiczne – ścieki miejskie i gnojowica. To czynniki, które stale obecne są w naszych wodach i których ilość wzrasta wraz z postępem cywilizacyjnym jeśli nie podejmuje się działań ograniczających zanieczyszczania wód. Oprócz tego mogą występować okresowo warunki sprzyjające eutrofizacji. Mogą to być letnie wezbrania, które zmywają z pól materiał biologiczny (np podczas sianokosów) lub tzw. “ruszenie mułów” podczas spuszczania zbiorników wodnych, gdy następuje uwolnienie biogenów z dna.
Wpływ na ichtiofaunę rozwoju glonów jest dwojaki. W pierwszym okresie sztucznie użyźnienie wody może sprzyjać organizmom wodnym w tym rybom. Wylęg części gatunków żeruje na pewnej grupie glonów (zielenic) i ich rozwój może pozytywnie wpływać na rybność zbiornika. W dalszym jednak postępie eutrofizacji i przy rozwoju toksycznych sinic rola pokarmowa glonów przestaje mieć znaczenie.
Zmętnienie wody i ograniczenie dostępu światła ogranicza fotosyntezę i powoduje zanikanie roślinności dennej, życie biologiczne niszczą pojawiające się toksyny. Najgorszym jednak momentem jest obumieranie i osiadanie na dnie ogromnych ilości fitoplanktonu. Procesy gnilne zużywają zawarty w wodzie tlen niszcząc życie biologiczne w zbiorniku.
Szukając przyczyny zjawiska trudno brać pod uwagę nagły wzrost wpływu zanieczyszczeń komunalnych lub gwałtowny wzrost nawożenia pól. Te wartości zmieniają się stosunkowo wolno. Na myśl przychodzą dwie istotne zmiany, których dokonano w zlewni Bobru powyżej Pilchowic. Pierwsza to intensywna regulacja rzeki w rejonie Wojanowa. Dokonano przebudowy i wypłycenia koryta rzeki, co sprzyja nagrzewaniu wody. Druga to likwidacja piętrzenia na zaporze w Siedlęcinie (pod Perłą Zachodu), która pełniła rolę osadnika zatrzymującego zanieczyszczenia. Jeśli wziąć dodatkowo pod uwagę, że spuszczeniu zbiornika towarzyszy zwykle uwolnienie związków zgromadzonych w osadach dennych, to można przypuszczać, że ma to bezpośredni związek z zakwitem wody Jeziora Pilchowickiego. Tym bardziej, że intensywne kwitnienie Jeziora Pilchowickiego nie było znane przed wystąpieniem tych dwóch czynników.
Jest coraz gorzej. W tym roku woda w Jeziorze Pilchowickim zakwitła nieco później, lecz zjawisko przebiega bardzo intensywnie, mimo że temperatury wody nie jest tak wysoka jak w latach poprzednich. Prawdopodobnie to wynik coraz większego zanieczyszczenia. Woda wpadająca do zbiornika ma brązowy kolor, niesie mnóstwo zanieczyszczeń komunalnych i śmieci. “Patelnia” pokryta jest tysiącami martwych ryb – tegorocznym narybkiem okonia przyniesionego prawdopodobnie z Wrzeszczyna. Nad wodą unosi się fetor psującego mięsa. Zbiornik, który powinien być atrakcją turystyczną regionu powoli umiera. 
O zakwitach Jeziora Pilchowickiego mówi się od kilku lat, podobnie jak o tonach zanieczyszczeń transportowanych przez rzekę. Pisała prasa, był materiał w ogólnopolskiej TV, u nas kilkakrotnie poruszaliśmy temat. Nic jednak z tego nie wynika. Problem dotyczy kilku gmin zlewni Bobru, które chętnie “eksportują” swoje zanieczyszczenia, a jednocześnie nie są zainteresowane utrzymywaniem walorów przyrodniczych rzeki. Niewielką część śmieci zatrzymanych na kratach elektrowni usuwa “Tauron”, ale dotyczy to tylko śmieci grubych, które nie przedostaną się przez kraty elektrowni.
Teoretycznie mógłby do działań na rzecz rozwiązania problemu zanieczyszczeń rzeki włączyć się Polski Związek Wędkarski. Nie ma innej organizacji społecznej równie silnie zainteresowanej jakością wody, jak i odpowiednio dużej liczebnie, by móc wpływać na władze. To wymaga jednak szerszego spojrzenia, wyjścia poza związkowe schematy. A na to, jak pokazuje doświadczenie, nie mamy co liczyć. Dużo łatwiej za nasze pieniądze kupować narybek i wpuszczać chwaląc się słupkami zarybień, niż zadbać o to co rzeka jest w stanie wytworzyć sama.
jarekk