Od 2011 roku, gdy przy Kole Grodzkim powstała grupa strażników Społecznej Straży Rybackiej, wspólnie z kolegami z innych kół jeleniogórskich aktywnie strzegliśmy nasze wody. Na początku sezonu 2017 nastąpiła zmiana. Odszedł komendant straży powiatowej, potem rezygnowali kolejni strażnicy. Na chwilę obecną możemy już mówić o likwidacji straży rybackiej przy naszym kole.

Grupę utworzyliśmy w 2011 roku. Dziewięciu kolegów zdecydowało się na czynny udział w ochronie wód. Przede wszystkim skupiliśmy się na wodach najsłabiej strzeżonych i nam najbliższych – Bobrze i Jeziorze Pilchowickim. Początki nie były łatwe. Po pierwsze nie mieliśmy uprawnień do kontroli rzeki poniżej zapory pilchowickiej – ten odcinek leży w powiecie lwóweckim, strażnikom jeleniogórskim nie wolno było prowadzić kontroli poza naszym powiatem. Po drugie nie do końca byliśmy rozumiani – kontrolowanie pod kątem ochrony pstrągów i ryb drapieżnych nie leżało w interesie działaczy skupiających się głównie na rybach łatwych do pozyskania wędką spławikową.

Ponadto – zwiększenie ochrony Jeziora Pilchowickiego wymagał zupełnie innego podejścia. Jezioro w dużej części trudno dostępne z brzegu, a do tego podzielone pomiędzy powiat jeleniogórski i lwówecki było dla strażników trudnym tematem. Na dobrą sprawę kontrole mogły odbywać się jedynie z brzegu w rejonie ujścia Kamienicy i na obszarze slipu od strony Strzyżowca, reszta jeziora należała do straży lwóweckiej. Trzeba było pokonać przeszkody formalnej.
Udało się. W wyniku podpisanego porozumienia ze Lwówkiem nasza straż mogła działać i na rzece i na całym jeziorze legalnie.
Docieraliśmy, często wspólnie z PSR, do miejsc w których nigdy wcześniej nie prowadzono kontroli. Używaliśmy własnych środków pływających, wspólnie prowadziliśmy kontrole z policją i strażą państwową. Kilkakrotnie usłyszeliśmy “…wędkuję tutaj 20,30 lat i nigdy kontroli nie miałem”. Właśnie o to chodziło. Mimo, że straż społeczna nie ma wielkich możliwości, ani nawet uprawnień do walki z kłusownictwem przemysłowym, szybko okazało się, że ilość wykroczeń popełnianych przez tzw. “zwykłych wędkarzy” jest na tyle duża, że nie pozostaje dla rybostanu obojętna.
Docenił to nawet, sceptyczny w początkowym okresie naszej działalności, Komendant powiatowej SSR Z. Celencewicz i mimo, że był działaczem związanym ze środowiskiem nieprzychylnym nam, odchodząc na emeryturę desygnował na swoją funkcję szefa grupy Koła Grodzkiego – Sebastiana Bajdiuka.

Jednym z celów nowego komendanta stało się wzmocnienie ochrony Pilchowic. Swoimi staraniami doprowadził do tego, że na jeziorze zagościła łódź straży rybackiej, zakupiono silnik. Dość dobrze dogadywaliśmy się z okręgiem. Z łodzi mogli korzystać strażnicy państwówki i SSR. To był okres wzmożonych kontroli i chyba najlepszych czasów dla wędkarzy. Na Pilchowicach złowienie pięknych okoni “trzydziestaków”, szczupaków i wymiarowych sandaczy w końcu nie było problemem.

W poprzednim sezonie coś zaczęło pękać. Praca zawodowa i coraz większe naciski ze strony wędkarzy, którym kontrole nie pozwoliły się “rozwinąć”, doprowadziły do rezygnacji z funkcji komendanta powiatowej SSR Sebastiana Bajdiuka. Strażnicy trafili pod komendanturę Krzysztofa Wiśniewskiego.

Ze straży zaczęli rezygnować kolejni strażnicy. Nowy, choć to działacz starej daty – komendant nie był w stanie utrzymać grupy. Już na pierwszym szkoleniu obecne były zaledwie trzy osoby. Na koniec sezonu wykruszyli się niemal wszyscy. Metody kontroli wróciły do dawnych norm. Straż łatwiej spotkać na lokalnych “kaczych dołkach” niż na największych, najważniejszych wodach jeleniogórskich. Łódź straży pojawiła się na Pilchowicach dopiero w sierpniu, przed mistrzostwami okręgu i dość szybko została zabrana. Nie znam osoby która byłaby w tym roku kontrolowana na pstrągowych odcinkach Bobru.

Ciekawym zdarzeniem tego sezonu było prowadzenie kontroli również na obszarze jeziora przynależnego do powiatu lwóweckiego, mimo że o zezwolenie na prowadzenie kontroli poza powiatem jeleniogórskim nikt już obecnie nie dba. Standardy SSR powoli wracają do czasów sprzed dziesięciu, dwudziestu lat. Komendant Wiśniewski działa w swoim stylu, znanym i chyba bliskim działaczom Zarządu Okręgu obecnej kadencji. Ktoś go wybrał, popiera, daje mu mandat do działania.

Zmiany które zaszły w ostatnim czasie cofają nas co najmniej o kilkanaście lat wstecz. I jak to zwykle bywa w przypadku tego typu zmian, zaczęto od demontażu tego, co funkcjonowało dobrze i przynosiło efekty. Każdy, kto znał Jezioro Pilchowickie z czasów komendantury Sebastiana Bajdiuka i wędkował w tym roku, już po jednym sezonie dostrzega różnicę. Niestety, kierunek zmian zupełnie nie jest tym czego należy oczekiwać. Ryb drapieżnych jest coraz mniej. Złowienie dużego okonia, czy wymiarowego sandacza, staje się poważnym wyzwaniem.

jarekk